Hey!
Witam Was kochani po nieco dłużej nieobecności. Mam wrażenie, że post nie pojawił się od wieków, a to zaledwie dwa tygodnie. No cóż, mniej bądź bardziej nieudolnie próbuje się wytłumaczyć, choć wiem, że nie będę w stanie sprostać w gruncie rzeczy swoim oczekiwaniom. Październik był i w dalszym ciągu jest dla mnie najtrudniejszym miesiącem pod względem organizacji. Bo o ile całe wakacje były podyktowane pracą, we wrześniu i październiku pojawiły się zobowiązania szkolne i te, związane ze studiami. Obecnie dość sporym ułatwieniem jest przejście na całkowite zdalne nauczanie, które raz nie obarcza mnie już dodatkowym stresem związanym z możliwością zakażenia się wirusem, dwa daje większą swobodę i czas wolny, który uprzednio poświęcałam na dojazdy. Teraz, kiedy dodatkowo czas prac sezonowych dobiegł już końca, z pełną świadomością, mogę Wam zakomunikować, że na blogu pojawię się o wiele, wiele częściej. To właśnie tego na ten moment zdecydowanie potrzebuje. Wszelkim blogerskim zaniedbaniom mówię kategoryczne nie! A kiedy słowo się rzekło, to z pewnością tak pozostanie. Blogowanie i ćwiczenia to dwie kwestie, które zdecydowanie ucierpiały na przestrzeni ostatnich miesięcy. Pasje, które niczym bumerang powracają po dłuższej rozłące; trwale, nierozerwalnie, z większą motywacją i samozaparciem. Myślę, że dla własnej siebie potrzebuje takich słów. Komunikatów do działania.